SZCZĘŚCIE SPRZYJA ODWAŻNYM
J: Kiedy miałam dziesięć lat, bardzo chciałam nauczyć się grać na pianinie. Nie miałam za grosz talentu muzycznego, ale mimo licznych skarg sąsiadów i rodzeństwa zatykającego uszy przy moim graniu, rodzice zachęcali mnie do dalszych prób. Powtarzali, że jeśli to jest moja pasja, powinnam móc ją realizować.
D: Zawsze chcieli dać nam to, czego sami nie mieli. Dlatego tak duży nacisk kładli na naszą edukację. Aby każda z nas miała możliwość rozwijania swoich zainteresowań.
J: Oboje przyjechali do Poznania poszukując dalszej, lepszej edukacji i pracy. Mając to doświadczenie, mocno nas zachęcali, żebyśmy w życiu były wyedukowane i przede wszystkim samodzielne. Wielokrotnie chęć nauki wyniesiona z domu była głównym motywatorem naszego dalszego rozwoju. Rodzice dawali nam też wolny wybór – mogłyśmy podejmować decyzje, ale musiałyśmy je przyjąć ze wszelkimi konsekwencjami.
J: Pracę w naszym domu rozumiano jako drogę do samodzielności. Nasz tata prowadził firmę zatrudniającą ponad sto osób, a pojęcie przedsiębiorczości było dla nas wartością przekazaną nam w genach. Moja pierwsza praca związana była z firmą rodzinną. Ukończyłam na Politechnice Poznańskiej kierunek „Zarządzanie i Marketing” – ni to inżynieryjny, ni to ekonomiczny. Czułam się w połowie inżynierem, w połowie ekonomistą. Chciałam rozwijać się dalej, ale już w bardziej konkretnym kierunku, dlatego ukończyłam kolejne studia ekonomiczne. W firmie rodzinnej wiedza ekonomiczno-techniczna okazała się niezwykle przydatna. Zajmowałam się stroną marketingową, uwzględniając kwestie techniczne, związane z energetyką cieplną. Dzięki połączeniu dwóch umiejętności, było mi łatwiej zrozumieć procesy i dotrzeć do potencjalnych oczekiwań klienta. Tata miał nadzieję, że któregoś dnia przejmę i poprowadzę dalej rodzinny biznes. Zaczęłam go oswajać z myślą, że chcę się rozwijać w innym kierunku. Odbyliśmy wiele trudnych rozmów. Doszliśmy jednak wspólnie do wniosku, że odejście z firmy pozwoli mi przyjąć zupełnie inną perspektywę, której nie byłabym w stanie zobaczyć, zostając w jednym miejscu. Z takim przeświadczeniem – że idę się dalej rozwijać, nie czułam niepokoju, tylko ciekawość nowych wyzwań. I to się sprawdziło. Tak przez kolejne 10 lat współtworzyłam firmę FIBARO, zajmującą się automatyką domową.
D: Mnie zawsze fascynowała praca lekarza. I choć moja ścieżka edukacyjna skręciła w stronę prawa, to jednak właśnie prawo medyczne zawsze najbardziej mnie pociągało. Od czterech lat prowadzę własną kancelarię jako radca prawny, a przez ostatnie dwa lata byłam prawnikiem procesowym – średnio po sześć rozpraw w tygodniu, na terenie całej Polski. Praca ta była wymagająca, ale dała mi niesamowite doświadczenie w zawodzie.
D: Kiedy rok temu Asia przyszła do mnie z ideą stworzenia firmy zajmującej się eksperymentami dla dzieci w pudełkach, miałam przed oczami siebie w wieku szkolnym. Jako dziecko zapisywałam się w szkole na wszystkie możliwe kółka naukowe, które były dostępne. Na kółku chemicznym wykonywaliśmy różne eksperymenty, ale nigdy nie robiliśmy tego osobiście – byliśmy tak naprawdę biernymi obserwatorami. Do dziś pamiętam ten niedosyt po zajęciach i chęć, żeby samemu spróbować. Kiedy Asia podsunęła pomysł na SmartBee Club, przed oczami miałam właśnie te niespełnione, szkolne marzenia.
J: Myślę, że ten niedosyt wynikał z naszej rodzinnej fascynacji nauką. Pamiętam swój pierwszy eksperyment w szkole. Na lekcji fizyki opowiadano nam o prędkości dźwięku. Wpadłam więc na “genialny” pomysł, że przeprowadzę test w środowisku naturalnym, podczas przerwy lekcyjnej. Ustawiłam koleżankę 500 metrów dalej i chciałam zmierzyć, jak szybko mnie usłyszy. Oczywiście cała ta akcja była absurdem, ale tak wyglądały moje początki z eksperymentami naukowymi.
J: Kończąc pracę w FIBARO, chciałam stworzyć firmę, która będzie oddziaływać na zmianę rzeczywistości. Żyjemy w świecie, w którym technologia rozwija się wykładniczo i już nigdy nie będzie rozwijać się wolniej. Zgodnie z badaniami, w przeciągu najbliższych dwudziestu lat około 50% zawodów zniknie z powierzchni ziemi, z uwagi na to, że sztuczna inteligencja przejmie ich zadania. Dlatego już dzisiaj warto budować w dzieciach takie kompetencje, jak kreatywność i myślenie krytyczne. Ich połączenie z nowymi możliwościami technologicznymi spowoduje, że biorąc pod uwagę otoczenie, będą wiedziały jaką decyzję podjąć, aby uzyskać właściwy efekt.
D: Każdy biznes potrzebuje spojrzenia z różnych stron. To był jeden z powodów, dla których stworzyłyśmy razem firmę. Rozpoczynając wspólną działalność zaczynałyśmy od małego pokoiku i czterech osób, ale szybko wszystko nabrało tempa.
J: Poza lokalem zmieniła się również początkowa koncepcja firmy. Pierwotny pomysł dotyczył eksperymentów analogowych – chciałyśmy stworzyć centrum naukowe w pudełku. Jednak po tym, jak uczestniczyłam w warsztatach w Kalifornii, podczas których opowiadano o nowoczesnych technologiach i ich funkcjonowaniu w nauce, postanowiłyśmy wykorzystać ten aspekt. Chcemy, żeby nasze produkty odpowiadały na potrzeby jutra. Stoimy teraz przed największym wyzwaniem. Edukowanie ludzi w zakresie nowych technologii nie jest łatwe. Musimy całkowicie zmienić postrzeganie tego tematu – nie tylko przez dzieci, które łatwo przyswajają nową wiedzę, ale przede wszystkim przez rodziców i nauczycieli. Z jednej strony dążymy jako opiekunowie do tego, żeby ograniczać kontakt dzieci z nowymi technologiami, ale z drugiej strony musimy zauważyć, że jest on niezbędnym narzędziem ich dalszego rozwoju.
J: Chwile zwątpienia przychodziły, kiedy firma nie rozwijała się tak szybko, jak chciałyśmy. Albo pojawiały się problemy, które według nas nie powinny nawet zaistnieć. To były momenty, kiedy wiedziałyśmy, że musimy jeszcze mocniej działać, żeby osiągnąć nasz cel.
D: Trzeba było zebrać się w sobie i iść dalej. Dzięki takiemu podejściu stawiamy kolejne kroki. Wiedząc jaki jest nasz cel, jednocześnie słuchając rynku, możemy zmaksymalizować szansę na sukces.
J: W tzw. piramidzie uczenia się jest udowodnione, że po dwóch tygodniach pamiętamy aż 90% z rzeczy, które robiliśmy, a zaledwie 10% z tego, co czytaliśmy. Forma dobrania narzędzi powoduje, że efektywność nauki wzrasta. Mało kto pamięta każde prawo fizyki, którego uczył się na pamięć w szkole. Najistotniejsze bowiem jest zrozumienie procesów. Dlatego naszą misją jest nie przedstawiać praw do wykucia, tylko tłumaczyć otaczającą nas rzeczywistość.
D: Codziennie coś w firmie mnie zaskakuje. Ostatnio zastanawialiśmy się, jak długo leci kulka z katapulty. Z naszym fizykiem siedzieliśmy na dywanie i mierzyliśmy to zjawisko. Największym zaskoczeniem przy prowadzeniu własnego biznesu jest fakt, że musisz brać pod uwagę jego bardzo rozmaite aspekty.
J: Praca jest naszym największym motywatorem. Im jest jej więcej, tym bardziej jesteśmy zmotywowane.
D: Potrzebujemy nowych wyzwań, aby móc się dalej rozwijać. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko zależy od nas i naszego nastawienia.
J: Staram się powtarzać, że trzeba zawsze wierzyć w swoje pomysły i iść za swoim wewnętrznym głosem. Każda wątpliwość rodzi lęk, który hamuje nas w drodze do celu. Jest taka maksyma Aleksandra Wielkiego, którą zawsze mam z tyłu głowy: „szczęście sprzyja odważnym”. I tego się trzymamy każdego dnia.
Joanna Ossowska-Rodziewicz, Dorota Ossowska
FOT. Archiwum prywatne bohaterek