MOJE ZASADY

KOBIETY POZNANIA

MOJE ZASADY

„ Jako dziecko marzyłam, aby zostać agentem do zadań specjalnych. Uwielbiałam oglądać filmy akcji, w których bohaterowie walczyli o lepszy świat. Planowałam dostać się do liceum wojskowego i spełnić swoje marzenie, jednak przed osiemnastymi urodzinami zaszłam w ciążę. Musiałam zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia i planów. Ciąża była na tyle skomplikowana, że przez większość czasu leżałam w domu. Zaczęłam wówczas, dosłownie, piłować paznokcie i tak zaczęła się moja przygoda z branżą kosmetyczną.

To były czasy bez mediów społecznościowych. Publikowałam efekty mojej pracy na forach internetowych, związanych ze stylizacją paznokci. Z czasem zaczęły się do mnie zgłaszać różne firmy – chciały, abym została ich instruktorką. Myślę, że nie do końca zdawały sobie sprawę, ile mam lat. Warunkiem podjęcia takiej współpracy było założenie przeze mnie działalności oraz posiadanie własnego lokalu. Postawiłam wszystko na jedną kartę i w wieku niespełna dwudziestu lat, z małym dzieckiem u boku, otworzyłam firmę. 

Byłam za młoda, żeby mieć wówczas wizję swojego biznesu, ale wiedziałam, że to jest szansa, z której warto skorzystać. Sytuację utrudniał fakt, że wiele osób z otoczenia nie wierzyło w mój pomysł na siebie. Rówieśnicy wybierali się na studia. Koleżanki ze szkoły szły na stomatologię, psychologię – poważane i modne wówczas kierunki. Moja droga – z małym dzieckiem i kosmetologią, wydawała im się dobrym żartem.

Dzisiaj firma Eclair to produkcja własnych wyrobów, salony i przede wszystkim zespół ludzi, jednak początki nie dawały gwarancji rozwoju. Otworzyłam salon w podpiwniczonym lokalu – początkowo tylko z myślą o prowadzeniu szkoleń. Z czasem zaczęłam zapełniać kalendarz indywidualnymi klientkami, których przybywało coraz więcej. W tamtym czasie stylizacja paznokci kojarzyła się w Polsce z tandetą i kiczem. Salony były ozdobione motylkami, serduszkami, świecącym brokatem. Tak samo wyglądały opakowania wszystkich produktów. Kłóciło się to z moim poczuciem estetyki i bardzo chciałam odczarować ten wizerunek. Wraz z moim współpracownikiem zaczęliśmy się zastanawiać nad produkcją własnych wyrobów dla salonu. Równo miesiąc po tej rozmowie, byliśmy na pierwszym spotkaniu w fabryce. Nie pozwalałam sobie na myśl, że coś może się nie udać. Kiedy zostajesz mamą w młodym wieku, przestajesz mieć czas na rozmyślania, a wchodzisz w tryb ciągłego działania. 

Firma Eclair rozwijała się na wielu polach w tym samym czasie. Stanowiło to potwierdzenie, że ludzie widzą w nas potencjał. Pojawiały się kolejne salony, które chciały nawiązać współpracę, nowe produkty, szkolenia. Trzeba było zarządzać wszystkimi tymi gałęziami – prawdziwa szkoła życia. Miałam chwilę słabości, kiedy liczba bodźców, która do mnie docierała, była miażdżąca. W jednym czasie ruszyliśmy z nową gamą produktów, stworzyliśmy siatkę trenerów poza Polską – nadmiar spraw był trudny do opanowania. Zaczęłam się wówczas zmuszać do uśmiechu: do wszystkich bez wyjątku. I to mi pomagało – rozładowało stres i negatywne emocje. Skończyły się nagle sytuacje, które mnie obciążały nerwowo. Wiem, że to może zabrzmieć banalnie, ale w praktyce wciąż mało osób z tego najprostszego narzędzia korzysta. Wystarczy się po prostu uśmiechnąć. Im bardziej otwierasz się na ludzi, tym bardziej dobra energia do ciebie wraca. 

Po kilku latach wydarzyło się coś niesamowitego: te same dziewczyny, które sugerowały mi, że to, co robię jest niewartościowe, zaczęły szukać u mnie pracy. Zrozumiałam wówczas, że naprawdę nie liczy się, jakie szkoły skończyliśmy, ale jakimi jesteśmy ludźmi. Trzeba mieć swoje zasady, bez względu na to, co inni mówią na twój temat. Jeśli będziesz ciężko pracować i jednocześnie będziesz szczery sam ze sobą, to zaprocentuje.

Czasem zapominam, ile naszemu zespołowi udało się dokonać. Warto robić sobie  podsumowania działań, zapytać, gdzie jest dzisiaj nasza firma i w którym kierunku zmierza – to pozwala nie zamykać się na nowe możliwości. Taka refleksja często wiąże się z powiększeniem zespołu, kolejnymi nakładami inwestycyjnymi czy zupełną zmianą wizji. Te trudne decyzje wymagają sporej biznesowej odwagi, której wciąż się uczę. Pamiętam, jak dwa lata temu martwiłam się, czy znajdę chętnych do wynajmu części naszego lokalu, aby móc zapełnić niewykorzystane metry. Dzisiaj Eclair zajmuje dwa olbrzymie lokale biurowe, powierzchnie magazynowe i duży salon. Powoli brakuje nam miejsca.

Balans to dla mnie trudne słowo i wyzwanie. Kiedy zostajesz mamą, zawsze pojawia się dylemat. Jeśli idziesz do pracy i spełniasz się zawodowo, tęsknisz za swoim dzieckiem. Gdy jesteś w domu, spędzasz kreatywnie czas z maluchem, tęsknisz za zawodowymi wyzwaniami – od pieluch też można czasem oszaleć. Nie ma idealnej sytuacji. I to będzie trwało jeszcze długo. 

Każdy z nas ma siłę, żeby realizować swoje marzenia, tylko nie każdy jeszcze o tym wie. Wywodzimy się z różnych środowisk, różnych rzeczy doświadczyliśmy w dzieciństwie. Pół życia mieszkałam na Wildzie w Poznaniu i miałam możliwość obserwowania ludzi, którzy mieli naprawdę ciężkie życie. Widziałam wiele złych sytuacji, ale nigdy się z nimi nie utożsamiałam. Czułam, że można żyć i postępować inaczej. Często obserwujemy dzieci, które wyrastają w niesprzyjającym środowisku i tak nim przesiąkają, że nie potrafią sobie wyobrazić innego życia. Dlatego zawsze lubię słuchać historii osób, które pomimo wychowania w trudnym środowisku, wyrastają na wartościowych ludzi, odnoszących sukcesy. 

Żyję według zasady, że skoro mam na siebie dobry pomysł i on pojawił się w mojej głowie, to znaczy, że jest realny. Warto szukać w życiu pasji, którym z przekonaniem chcemy poświęcać swój czas. Wówczas jest nam łatwiej wierzyć w nasze pomysły, nawet jeżeli dzisiaj tylko my widzimy w nich wartość. Jeśli jesteś sam ze sobą spójny i konsekwentny, w końcu ktoś cię dostrzeże. A wraz z tobą  – to, co tworzysz.”

Iga Sadowska

FOT. Karolina Hinc

Poznaj więcej historii