WYTRWAŁOŚĆ

“Od dziecka przyglądałam się pracy swoich rodziców, którzy prowadząc swój biznes pokazali mi, że warto otworzyć coś swojego.
Sam pomysł na restaurację przyszedł dość spontanicznie. Z Wrocławia wróciłam do Poznania dla miłości, mojego chłopaka Leszka, z którym otworzyłam Suszone Pomidory.
Lata spędzone na różnych stanowiskach, od pomocy przy rodzinnym barze po managera we wrocławskiej restauracji, dały mi ogromne rozeznanie w branży. Myślałam, że dokładnie wiem na co się piszę, jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Mało kto na początku wierzył w sukces Suszonych Pomidorów. Wszyscy nasi najbliżsi, gdy usłyszeli o naszym pomyśle mówili nam, że oszaleliśmy. Pytali nas “ Tu, na Wildzie? To nie może się udać”.
Ale my od początku wierzyliśmy w to miejsce. Doskonale pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłam ten lokal. Wiedziałam, że to jest właśnie to miejsce. Nigdy nie pozwoliłam sobie myśleć, że nam nie wyjdzie. To była nasza perełka, w którą od początku mocno wierzyliśmy.
Otworzenie Suszonych na Wildzie, okazało się strzałem w dziesiątkę. Otrzymaliśmy ogromne wsparcie od okolicznych sąsiadów, którzy równie jak my, nie mogli doczekać się otwarcia. Wieść o naszej restauracji rozeszła się pocztą pantoflową – lotem błyskawicy.
Pierwsze pół roku po otwarciu restauracji było zupełnie wyjęte z mojego życia. Było wiele ciężkich momentów kiedy myślałam, że nie dam rady. Dziś jak o tym myślę, jestem pełna podziwu dla siebie i Leszka że daliśmy sobie z tym wszystkim radę. Myślę, że nie ma jednego czynnika, dzięki którym nam się udało. Sukces Suszonych to cały zbiór decyzji, podjętych przeze mnie i Leszka.
Uważam, że to, że byliśmy od samego początku autentyczni w tym co robimy, przyciągnęło innych ludzi do nas. Tylko autentyczni ludzie mogą w pełni rozwinąć swój potencjał. Wierzę, że niezależnie od biznesu, najlepsze pomysły przychodzą właśnie z pasji i to ona daje nam skrzydła do dalszego działania”.

Jagoda Kalisz,
“Suszone Pomidory”

Poznaj więcej historii