NIE ODPUSZCZAJ
“W życiu zaskakujące jest to, że wiele rzeczy możesz zaplanować ale przychodzi taki moment, który potrafi zburzyć cały twój dotychczasowy plan i stworzyć go na nowo.
Od dziecka byłam typem ścisłowca. Liczby były całym moim światem, dlatego wybrałam “Zarządzanie nieruchomościami” na Akademii Ekonomicznej.
Po studiach okazało się, że mam jedną wadę – na rynku pracy – jestem kobietą.
wyścigu po dobrą posadę zostałam ja i starszy mężczyzna bez wiedzy ekonomicznej. Kto dostał pracę? On, bo wiesz mężczyźni nie rodzą, nie idą na urlopy wychowawcze.
To zmusiło mnie to zweryfikowania swoich celów zawodowych.
Otworzyłam swoją firmę “Nieruchomości Opiat”. To było prawdziwe zderzenie marzeń z rzeczywistością. Wiedziałam, że na początku każdego biznesu trzeba inwestować: czas, pieniądze, swoją energię, ale koszty utrzymania firmy sprawiły, że po kilku miesiącach stanęłam na skraju bankructwa.
Podjęłam wówczas bardzo odważną decyzję i sprzedałam swoje mieszkanie. Zainwestowałam w biznes i to zaowocowało – firma zaczęła rosnąć w siłę. Wydawało mi się, że wszystko układa się zgodnie z moim planem.
Wówczas przyszedł moment przełomowy.
Zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Pochłonięta bez reszty firmą, domem, małym dzieckiem nie odleżałam grypy. W ciągu kilku dni zostałam całkowicie sparaliżowana. Okazało się, że to powikłanie po grypie – choroba autoimmunologiczna – Zespół Guillaina-Barrégo.
Momentalnie przeniosłam się ze świata biznesu, w którym trzeba być dla zawsze dostępnym dla klienta, na oddział neurologiczny. To było jak uderzenie kijem bejsbolowym. Stałam się całkowicie zależna od innych. Do tego stopnia, że nie mogłam zjeść posiłku postawionego przede mną, dopóki ktoś mnie nie nakarmił.
Płakałam. Z bólu i przerażenia. Nie wiadomo było jak to się skończy. W Internecie znalazłam dosłownie kilka zdań na temat tej choroby z komentarzem, że tylko kilka procent chorych przeżywa.
Mój mąż musiał w ekspresowym czasie przeorganizować nasze dotychczasowe życie. W ciągu dnia dzielił swój czas między szpital a naszą firmę. Najgorsze były noce, kiedy zostawałam sama i nie mogłam się poruszać. Wyobraź sobie sytuację, że nie możesz się ruszyć, obrócić.
Nie potrafiłam przestać płakać. Któregoś dnia podeszła do mnie pielęgniarka i stanowczym tonem powiedziała: “Aśka, nie możesz w kółko tak płakać. Musisz dać odpocząć swojemu układowi nerwowemu, bo on się nie może zregenerować”.
Uczepiłam się tej myśli i obiecałam sobie samej, że przestanę. Po kilku dniach zaczęłam ruszać palcem u nogi. To był wielki przełom i początek powrotu do zdrowia. Poczułam, że coś się zaczyna dziać, zmierzać w dobrą stronę.
Pamiętam moment, kiedy posadzono mnie na wózek inwalidzki i przewieziono do szpitalnej Sali rehabilitacji. Spojrzałam na siebie w lustrze, pierwszy raz od dłuższego czasu i prawie się nie poznałam. Widok był piorunujący. Dotarło do mnie, jak bardzo jest źle. Zdecydowałam, że właśnie teraz muszę dać z siebie wszystko, żeby potem nie żałować.
Po powrocie do domu, kładąc się spać, bałam się czy przypadkiem paraliż nie wróci. Żeby oswoić swoje lęki zaczęłam pisać motywacyjne teksty na blogu. Tak zaczęła się moja przygoda z pisaniem.
Podczas pobytu w szpitalu najgorsza była niewiedza i brak informacji od innych osób z podobnymi doświadczeniami, dlatego po powrocie do „żywych” skontaktowałam się z jedyną wówczas fundacją w Stanach Zjednoczonych, zrzeszająca osoby z chorobą Guillaina-Barrégo. Stałam się ich przedstawicielem na Polskę.
Ludzie dzwonili do mnie z wieloma pytaniami i wątpliwościami. Przez kilka miesięcy powtarzałam nowym chorym historię swojej choroby, aż w końcu pomyślałam, że przydałaby się książka, która dałby im odpowiedzi na te pytania.
Z doświadczenia wiedziałam, że gdy jesteś naprawdę chory, słowa typu “będzie dobrze” – nic nie dają. Przydatne są konkretne narzędzia i odpowiedzi.
Pomyślałam, że skoro przeżyłam to podzielę się z ludźmi swoją historią walki. Po pół roku książka „Kto wyłączy mój mózg?” była gotowa.
Bardzo szybko znalazłam wydawcę, oddałam tekst. Minęło kilka tygodni, a mnie zaczęło brakować pisania.
Pamiętam spotkanie z moją przyjaciółką, również pisarką, która powiedziała, że żeby napisać kryminał to trzeba mieć prawdziwy talent.
Pomyślałam: a kto wie, może właśnie go mam? Zawsze interesowały mnie sprawy kryminalne, czytałam kryminały i gazety typu 997.
Wychodzę z założenia, że dobra książka dostarcza czytelnikowi nie tylko rozrywkę, ale również daje coś ekstra. Dodatkową wiedzę, spojrzenie na jakiś problem.
Pierwszy napisany przeze mnie kryminał “ Gdzie jesteś Leno?”, poruszał temat zaginięć w Polsce. Policja w ogóle nie chciała wówczas ze mną współpracować. Musiałam przełamać bardzo wiele barier.
Dwa lata temu całkiem odcięłam się od firmy. Zostawiłam ją mężowi. Ja żyję z pisania.
Napisałam czternaście książek, a po skończeniu tej ostatniej, której premiera będzie miała miejsce jesienią, z dumą mogę powiedzieć „tak, jestem pisarzem”.
Zmieniłam się. Kiedyś działałam według schematów, teraz chwytam życie. Smakuję je i doświadczam, by wiedzieć o czym piszę. Podczas przygotowywania się do pisania „To koniec, Anno” jeździłam w karetce pogotowia, żeby prawdziwie pokazać ratowników medycznych.
Nauczyłam się, że wychodzenie poza swoją strefę komfortu, być może niesie ze sobą lęk, ale daje też ogromnego powera. Jeśli odważysz się spróbować, to nawet jeśli ci się nie uda, to i tak będziesz z siebie zadowolona. Że nie odpuściłaś. Że dałaś sobie szansę. Ale ja wiem, że się uda… zawsze się udaje.
Wiesz, czego nauczyło mnie życie? Że lepiej jest zrobić coś, czego będziesz może później żałować, niż odpuścić i nawet nie spróbować.
Kiedyś myślałam, że jak dorosnę to będę chodziła w szpilkach. Odkładałam to na później, aż trafiłam sparaliżowana do szpitala i zdałam sobie sprawę, że być może na zawsze zostanę na wózku inwalidzki. Dlatego dzisiaj mam w szafie kilka par wysokich szpilek i nie odkładam ich noszenia na później. Bo kto wie, czy później nadejdzie.
Po takich ekstremalnych sytuacjach, człowiek zaczyna zupełnie inaczej odbierać świat i dociera do niego, że jedyne ograniczenia z jakimi się spotykasz są w tobie. Więc jeżeli chcesz coś zmienić, nie czekaj, nie szukaj wymówek, nie oglądaj się na innych. Zrób to!”.
Joanna Opiat – Bojarska
fot. Beata Cichecka