PROFESJONALNA, NIE PERFEKCYJNA

PROFESJONALNA, NIE PERFEKCYJNA 

“Dom rodzinny kojarzy mi się przede wszystkim z babcią – jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Miała wiele fantastycznych powiedzonek, które były dla mnie życiowymi drogowskazami. Zawsze dbała o relacje międzyludzkie – dzięki niej ta wartość stała się najważniejsza i w moim życiu.

W domu o samochodach mówiło się zawsze. Mieszkaliśmy ponad 50 kilometrów od Poznania, a niedzielne przyjazdy na poznańską giełdę samochodową stały się naszymi rodzinnymi rytuałami. Wśród samochodów czułam się dobrze, bezpiecznie. Już jako mała dziewczynka wiedziałam, co to są klocki hamulcowe, do czego służą kolejne samochodowe podzespoły. 

Jako świeżo upieczona maturzystka zaczęłam pracę w salonie samochodowym we Wrześni. To był mój pierwszy etat i jednocześnie nasze rodzinne początki w branży motoryzacyjnej. Tata powiedział mi wtedy, że życia człowiek najszybciej uczy się w pracy. Miał stuprocentową rację, a ja miałam to szczęście, że mogłam uczyć się życia w firmie rodzinnej. 

Czasami to był prawdziwy off-road, z mniej lub bardziej krętymi drogami. Dzisiaj, z perspektywy już prawie 30 lat spędzonych w firmie, mogę powiedzieć, że różnorodność tych dróg dała mi ogromny bagaż doświadczeń. Szybko poprosiłam o zmianę zakresu obowiązków i pracę bliżej ludzi – stąd pomysł, aby przenieść mnie ze stanowiska administracyjnego na doradcę technicznego. W serwisie miałam swoich mistrzów, którzy chętnie dzielili się ze mną wiedzą techniczną. Do dziś jestem im za to wdzięczna. Realizowałam się na technicznym stanowisku przez kolejne dwanaście lat. 

Poznanie mojego męża, który jest pasjonatem motocykli, ostatecznie przekonało mnie, że motoryzacja to moja droga i że moja płeć nie jest na niej żadną przeszkodą. Nie musiałam mieć planu B. Miałam poczucie, że robię to, co naprawdę lubię.  

W pewnym momencie mój tata doszedł do wniosku, że zbliża się dobry moment na przejęcie firmy przez naszą trójkę, czyli mojego brata, męża i mnie. Zaczęły zmieniać się standardy, należało patrzeć na przedsiębiorczość z innej perspektywy. Tata podjął wówczas bardzo odważną decyzję, aby jego dzieci przejęły firmę. To był trudny czas zarówno dla nas, jak i dla samej branży. Początek XXI wieku, wiele niewiadomych. Motoryzacja w tym czasie nie należała do najłatwiejszych gałęzi biznesu.

Wielu osobom trudno było uwierzyć, że młoda kobieta zna się na zaawansowanych technicznie rozwiązaniach. Dzisiaj potrafię już żartować z takich sytuacji, ale pamiętam doskonale, jak jeden z kontrahentów przyjechał na spotkanie i zdziwiony zapytał, czy J. Karlik to na pewno ja i czy z kobietą będzie dalej rozmawiać o współpracy? Przełknęłam czarę goryczy i podjęłam to wyzwanie. Kiedy kobieta czuje się w jakiejś dziedzinie dobra merytorycznie, poradzi sobie w każdych warunkach. 

Macierzyństwo wywraca życie do góry nogami. Na szczęście w wychowanie mojej córki bardzo zaangażowali się moi rodzice. Serce miałam jednak rozdarte – z jednej strony zdawałam sobie sprawę, że długa przerwa w karierze zawodowej może mieć przykre konsekwencje. Z drugiej strony wiedziałam, że w domu czeka mały człowiek, który potrzebuje mnie najbardziej na świecie. 

Powrót do pracy w pełnym wymiarze był jednak bardzo trudny. Obawiałam się, jak przyjmą mnie współpracownicy. Nie było mnie prawie dwa lata, a to w biznesie bardzo długo. Dostałam jednak od nich niesamowite wsparcie. Nie bałam się pytać i szybko miałam poczucie, że bardzo szybko stałam się częścią zespołu. 

Gdy patrzę, jak zmieniła się firma przez te trzydzieści lat, od kiedy zaczęłam w niej pracę, to myślę, że słowo „kolosalna” jest za małe, żeby opisać tę zmianę. Stworzyliśmy swoją „Karlikową rodzinę”. Nasi pracownicy żartobliwie zaczęli nazywać się “ludźmi z Karlikowa”. Kiedy przenieśliśmy się z Wrześni do Poznania, stanowiliśmy mały zespół, z trzema podnośnikami samochodowymi, jedną marką – to było naprawdę niewiele. Dziś jesteśmy podzieleni na pięć spółek, każdy odpowiada za swoje przedsiębiorstwo. Zatrudniamy ponad czterysta osób. Mamy takie podejście, że cokolwiek by się nie stało, my jako zespół  – “nasze Karlikowo” – damy radę. 

Wiele lat zajęło mi nauczenie się, jak oddzielić życie zawodowe od prywatnego. To jest prawdziwe wyzwanie w firmie rodzinne. Przy spotkaniach, nawet wigilijnych, nie udawało nam się nie rozmawiać na tematy firmowe. Ale przyszedł taki moment, kiedy pojawiły się małe dzieci, które zdominowały środowisko domowe, a to pozwoliło nam przenieść rodzinne dyskusje na inne tory. Dzięki córce stałam się również bardziej wrażliwym człowiekiem. Wiele zmieniło się w moim poukładanym, „Excelowskim” pojmowaniu świata. 

Od kiedy pamiętam, stawiałam sobie wysoko poprzeczkę. Wiem, że nie zawsze jest to dobre i właściwe. Moja babcia często mi powtarzała: bądź profesjonalna, nigdy perfekcyjna. I to się sprawdza do dziś. Jeszcze dużo chciałabym w życiu zrobić, wiele miejsc odwiedzić. Mam w głowie zuchwałe pomysły. Niedawno widziałam obraz, który przedstawiał napis z hasłem “Jedyne czego ci nie wypada to…” i dalej pusto. Nie ma rzeczy, której nam nie wypada!

Podchodź do celów z odwagą – przemyśl, przeanalizuj, ale zawsze idź do przodu. Jeśli stwierdzisz, że to nie to – zatrzymaj się na chwilę, nigdy nie cofaj. Przeanalizuj raz jeszcze i z impetem rusz dalej. 

Bądźmy profesjonalne i realizujmy swoje marzenia. Nie ma znaczenia, za którym razem nam się powiedzie”.

Joanna Karlik-Knocińska

FOT. Olga Jędrzejewska

 

Poznaj więcej historii