„W 2014 roku otrzymałam od mojej przyjaciółki książkę Reginy Brett “Bóg nigdy nie mruga”. Natknęłam się w niej na rozdział 37 – Połącz siły z innymi. Fragment ten opowiada o ruchu 100 kobiet w Stanach Zjednoczonych (100+ Women who Care). Pomysł zrodził się z potrzeby zakupu 300 łóżeczek dla noworodków. Założycielka organizacji, Karen Dunigan doprowadziła do zorganizowania jednogodzinnego spotkania, na którym zebrano dziesięć tysięcy dolarów na ich zakup. Nie mogłam zasnąć tej nocy. Rozdział i cały ten pomysł wywarł na mnie ogromne wrażenie.
Na drugi dzień, powiedziałam sobie samej, że muszę coś z tym zrobić.
Pomyślałam, że to może szaleństwo, że połączenie własnej kancelarii, domu i małych dzieci, jest pomysłem nie do pogodzenia. Jednak głęboko wierzyłam, że szczęście wielu ludzi zależy od tego, co ja z tym pomysłem dalej zrobię. Jeżeli połaczę siły z innymi, to mogą zdarzyć się rzeczy niemożliwe.
Opowiadałam o tym pomyśle wszystkim napotkanym osobom. Wszyscy grzecznie słuchali, ale nikt tak naprawdę nie wierzył w pomyślność takiego projektu.
A ja każdy wolny wieczór, od dnia w którym przeczytałam tę książkę, poświęcałam na dowiedzeniu się czegoś więcej o ruchu 100 Kobiet. Okazało się, że inicjatywa ta, stworzyła swoje własne lokalne oddziały. W Stanach jest o tyle łatwiej, że spotkania nie musiały być tak sformalizowane. Przekazywało się datek za pomocą czeków, które u nas jako forma płatności, praktycznie nie istnieją.
Pojawiło się wówczas w mojej głowie wiele wątpliwości, co ja właściwie będę robić z tymi kobietami. Zdecydowałam, że będę realizować krok po kroku projekt i zobaczę co dalej. Zaczęłam od stworzenia strony internetowej “100 kobiet pomaga”. Zaprosiłam swoje koleżanki i zorganizowałam pierwsze spotkanie. Był to marzec 2015 roku. Przyszło wówczas piętnaście kobiet. Wśród nich, były również dziewczyny z Zespołu Szkół Ekonomicznych w Poznaniu, które pracowały nad projektem wsparcia dla swojej ciężko chorej koleżanki. Ta inicjatywa wszystkim tak przypadła do gustu, że wspólnie zdecydowaliśmy się przekazać im zebrane pieniądze. Pamiętam ich wzruszenie kiedy okazało się, że uzyskały na tym jednym spotkaniu więcej wsparcia, niż suma dotychczasowej zbiórki, prowadzonej na dużo większą skalę. To pokazało siłę tego przedsięwzięcia.
Zawsze namawiam wszystkich, aby szukali w swojej okolicy osób, które potrzebują pomocy. Aby nie przechodzić obojętnie. Z takim pomysłem, każda z uczestniczek może przyjść na nasze spotkanie. Wszystkie inicjatywy są wrzucane do koszyka. Następnie zostają wylosowane trzy, które po przedstawieniu, są poddane pod tajne głosowanie.
Projekt który wygra, zostaje przez wszystkich wsparty. Bardzo istotny jest fakt, że 100 % wpłat idzie na wybrany cel.
Do czerwca 2017 roku funkcjonowaliśmy mniej formalnie. Z racji mojego zawodu, jestem radcą prawnym i mediatorem chciałam, aby to wszystko miało bardziej zorganizowaną i przejrzystą formę. Kiedy moi znajomi planowali wakacje, ja spędzałam cały wolny czas na przygotowaniu kompletu dokumentów, chcąc zarejestrować nasz ruch w Sądzie i oficjalnie stać się Stowarzyszeniem.
Codziennie wstaję o 5:30. Wszystkie sprawy związane z projektem, staram się zrobić od rana. Daje mi to dodatkową energię i kopa do życia.
Ogromnie cieszą mnie każde nowo poznane osoby, które w jakiś sposób chcą wesprzeć nasze akcje. Dlatego gdziekolwiek jestem, zawsze opowiadam o naszym stowarzyszeniu.
Wierzę, że łącząc siły, przyczyniamy się do rozwoju naszej społeczności w wyjątkowy sposób, który nigdy wcześniej nie byłby możliwy. Nie chciałam robić kolejnego miejsca spotkań dla biznesu. Chciałam stworzyć miejsce, w którym kobiety mogą w sposób bezinteresowny, jednoczyć się dla dobra idei.
Jest wiele osób, którym można pomóc tu i teraz. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że nie są w problemach sami. Obserwuję reakcje osób, którym pomagamy i widzę ich szczere wzruszenie. To daje taką siłę do działania, że nie można poprzestać.
Pamiętam jak zdecydowaliśmy się na wsparcie Ośrodka kryzysowego w Chybach. Pojechałam na miejsce i zobaczyłam łóżka na których śpią osoby, tam przebywające. Były w opłakanym stanie. Ze zgromadzonych wówczas pieniądzy, zakupiliśmy nowe tapczany dla Ośrodka. Mam świadomość, że w jakimś stopniu przysłużyłyśmy się do poprawienia jakości życia osób, które tam przebywają.
Miałam taki ciężki moment, kiedy w marcu zeszłego roku na jedno z naszych spotkań, przyszło pięć osób. Nie ukrywam, że biłam się wtedy z myślami czy to dalej ma sens. Zaczęłam wypytywać innych dlaczego. Okazało się, że dla wielu osób akurat ten termin, był po prostu trudny do pogodzenia z bieżącymi sprawami. Wyciągnęłam wnioski i już następne spotkanie, zorganizowałam w zupełnie innym terminie i przede wszystkim o późniejszej godzinie.
Moje dzieciaki ,czasem pół żartem pół serio, mówią “mama, czasami musisz jeszcze o nas pamiętać”. Staram się im przekazać, że empatię warto w sobie pielęgnować. Dlatego kiedy mogę, również moją rodzinę angażuję w różne działania Stowarzyszenia. Bo pomoc nie zawsze musi być finansowa.
Moim celem jest uzbieranie przynajmniej stu kobiet, które będą stale przekazywać sto złotych na kwartał na lokalną pomoc. Jestem już na półmetku.
W życiu trzeba mieć wystarczająco dużo odwagi w sobie, żeby w swoją ideę uwierzyć. Od tego wszystko się zaczyna. Nic samo się nie zrobi. Tak jak mięsień, bez wysiłku sam się nie zbuduje, tak od naszego zaangażowania w sprawę, zależy jej powodzenie.
Jeżeli słyszymy takie szepty, które pojawiają się w naszej głowie, tak jak u mnie po przeczytaniu pewnej książki, to trzeba za nimi iść. A jeśli do tego połączymy siły z innymi, to efekty będą po prostu fantastyczne.”Kamila Jakubowska – Banaszak
@http://100kobietpomaga.pl/
Photo: Aleksandra Mroczkowska
Na drugi dzień, powiedziałam sobie samej, że muszę coś z tym zrobić.
Pomyślałam, że to może szaleństwo, że połączenie własnej kancelarii, domu i małych dzieci, jest pomysłem nie do pogodzenia. Jednak głęboko wierzyłam, że szczęście wielu ludzi zależy od tego, co ja z tym pomysłem dalej zrobię. Jeżeli połaczę siły z innymi, to mogą zdarzyć się rzeczy niemożliwe.
Opowiadałam o tym pomyśle wszystkim napotkanym osobom. Wszyscy grzecznie słuchali, ale nikt tak naprawdę nie wierzył w pomyślność takiego projektu.
A ja każdy wolny wieczór, od dnia w którym przeczytałam tę książkę, poświęcałam na dowiedzeniu się czegoś więcej o ruchu 100 Kobiet. Okazało się, że inicjatywa ta, stworzyła swoje własne lokalne oddziały. W Stanach jest o tyle łatwiej, że spotkania nie musiały być tak sformalizowane. Przekazywało się datek za pomocą czeków, które u nas jako forma płatności, praktycznie nie istnieją.
Pojawiło się wówczas w mojej głowie wiele wątpliwości, co ja właściwie będę robić z tymi kobietami. Zdecydowałam, że będę realizować krok po kroku projekt i zobaczę co dalej. Zaczęłam od stworzenia strony internetowej “100 kobiet pomaga”. Zaprosiłam swoje koleżanki i zorganizowałam pierwsze spotkanie. Był to marzec 2015 roku. Przyszło wówczas piętnaście kobiet. Wśród nich, były również dziewczyny z Zespołu Szkół Ekonomicznych w Poznaniu, które pracowały nad projektem wsparcia dla swojej ciężko chorej koleżanki. Ta inicjatywa wszystkim tak przypadła do gustu, że wspólnie zdecydowaliśmy się przekazać im zebrane pieniądze. Pamiętam ich wzruszenie kiedy okazało się, że uzyskały na tym jednym spotkaniu więcej wsparcia, niż suma dotychczasowej zbiórki, prowadzonej na dużo większą skalę. To pokazało siłę tego przedsięwzięcia.
Zawsze namawiam wszystkich, aby szukali w swojej okolicy osób, które potrzebują pomocy. Aby nie przechodzić obojętnie. Z takim pomysłem, każda z uczestniczek może przyjść na nasze spotkanie. Wszystkie inicjatywy są wrzucane do koszyka. Następnie zostają wylosowane trzy, które po przedstawieniu, są poddane pod tajne głosowanie.
Projekt który wygra, zostaje przez wszystkich wsparty. Bardzo istotny jest fakt, że 100 % wpłat idzie na wybrany cel.
Do czerwca 2017 roku funkcjonowaliśmy mniej formalnie. Z racji mojego zawodu, jestem radcą prawnym i mediatorem chciałam, aby to wszystko miało bardziej zorganizowaną i przejrzystą formę. Kiedy moi znajomi planowali wakacje, ja spędzałam cały wolny czas na przygotowaniu kompletu dokumentów, chcąc zarejestrować nasz ruch w Sądzie i oficjalnie stać się Stowarzyszeniem.
Codziennie wstaję o 5:30. Wszystkie sprawy związane z projektem, staram się zrobić od rana. Daje mi to dodatkową energię i kopa do życia.
Ogromnie cieszą mnie każde nowo poznane osoby, które w jakiś sposób chcą wesprzeć nasze akcje. Dlatego gdziekolwiek jestem, zawsze opowiadam o naszym stowarzyszeniu.
Wierzę, że łącząc siły, przyczyniamy się do rozwoju naszej społeczności w wyjątkowy sposób, który nigdy wcześniej nie byłby możliwy. Nie chciałam robić kolejnego miejsca spotkań dla biznesu. Chciałam stworzyć miejsce, w którym kobiety mogą w sposób bezinteresowny, jednoczyć się dla dobra idei.
Jest wiele osób, którym można pomóc tu i teraz. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że nie są w problemach sami. Obserwuję reakcje osób, którym pomagamy i widzę ich szczere wzruszenie. To daje taką siłę do działania, że nie można poprzestać.
Pamiętam jak zdecydowaliśmy się na wsparcie Ośrodka kryzysowego w Chybach. Pojechałam na miejsce i zobaczyłam łóżka na których śpią osoby, tam przebywające. Były w opłakanym stanie. Ze zgromadzonych wówczas pieniądzy, zakupiliśmy nowe tapczany dla Ośrodka. Mam świadomość, że w jakimś stopniu przysłużyłyśmy się do poprawienia jakości życia osób, które tam przebywają.
Miałam taki ciężki moment, kiedy w marcu zeszłego roku na jedno z naszych spotkań, przyszło pięć osób. Nie ukrywam, że biłam się wtedy z myślami czy to dalej ma sens. Zaczęłam wypytywać innych dlaczego. Okazało się, że dla wielu osób akurat ten termin, był po prostu trudny do pogodzenia z bieżącymi sprawami. Wyciągnęłam wnioski i już następne spotkanie, zorganizowałam w zupełnie innym terminie i przede wszystkim o późniejszej godzinie.
Moje dzieciaki ,czasem pół żartem pół serio, mówią “mama, czasami musisz jeszcze o nas pamiętać”. Staram się im przekazać, że empatię warto w sobie pielęgnować. Dlatego kiedy mogę, również moją rodzinę angażuję w różne działania Stowarzyszenia. Bo pomoc nie zawsze musi być finansowa.
Moim celem jest uzbieranie przynajmniej stu kobiet, które będą stale przekazywać sto złotych na kwartał na lokalną pomoc. Jestem już na półmetku.
W życiu trzeba mieć wystarczająco dużo odwagi w sobie, żeby w swoją ideę uwierzyć. Od tego wszystko się zaczyna. Nic samo się nie zrobi. Tak jak mięsień, bez wysiłku sam się nie zbuduje, tak od naszego zaangażowania w sprawę, zależy jej powodzenie.
Jeżeli słyszymy takie szepty, które pojawiają się w naszej głowie, tak jak u mnie po przeczytaniu pewnej książki, to trzeba za nimi iść. A jeśli do tego połączymy siły z innymi, to efekty będą po prostu fantastyczne.”Kamila Jakubowska – Banaszak
@http://100kobietpomaga.pl/
Photo: Aleksandra Mroczkowska