ZGRANY DUET
“Olga Reszelska (O) : Wychowałyśmy się w domu dwojga polonistów. Książki otaczały nas od zawsze. Wśród nich czułyśmy się bezpiecznie. Można powiedzieć, że praca z nimi była nam pisana.
Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych projektowałam okładki dla wielu wydawców w Polsce. Bardzo lubiłam tę pracę, dlatego nie poszukiwałam innej drogi zawodowej. Aż do momentu, kiedy jedna z autorek, dla której projektowałam okładkę, zapytała czy nie chciałabym wydać książki, którą przygotowuje. Tak się zdarzyło, że w tym samym czasie Marysia wróciła z Warszawy do rodzinnego Poznania.
Maria Stefaniak (M) : Zawsze byłam niespokojnym duchem. W liceum udzielałam korepetycji, byłam animatorką kulturalną, nieustannie potrzebowałam dodatkowych zajęć.
Przez całe studia pracowałam w liniach lotniczych. Potem wyjechałam do Warszawy, do pracy w dużej firmie farmaceutycznej – w typowej korporacji. Mieszkałam sama, żyjąc na dwa domy, między Poznaniem a Warszawą. Taki układ w ogóle mi nie odpowiadał, dlatego nie przedłużyłam umowy i wróciłam do Poznania. Kiedy Olga przedstawiła mi propozycję wydania książki, po długich rozmowach, stwierdziłyśmy, że jeżeli razem się w to zaangażujemy, to będzie nam o wiele łatwiej.
O: Na wydanie książki potrzebowałyśmy sporo pieniędzy. Wspomógł nas tata, któremu ten pomysł także się spodobał i od samego początku nas gorąco dopingował.
I udało się. Książka fantastycznie się sprzedała. W tym momencie stanęłyśmy przed decyzją czy wracamy do naszych poprzednich zajęć, czy decydujemy się kontynuować działalność wydawniczą. Wszyscy wokół mówili nam, że porywamy się z motyką na słońce. Najczęściej padającym argumentem był ten o katastrofalnym poziomie czytelnictwa w Polsce, że to interes bez przyszłości.
M : Świadomość, że nic nie musimy, a jedynie możemy, dała nam bardzo dużo odwagi do podejmowania strategicznych decyzji. Byłyśmy pełne entuzjazmu i jednocześnie nieświadome jak ciężki jest to biznes.
O : Naszą pracę porównuję do hazardu. Bierzesz na siebie spore ryzyko, przy ogromnej niewiadomej co do końcowego wyniku. Nasza wiara, że to musi się udać, była niesamowita. Często się zastanawiam, skąd miałyśmy tę pewność. Może wynikała ona z naiwności, ale nie zmienia to faktu, że dzięki niej śmiało odrzucałyśmy krytyczne głosy niedowiarków i robiłyśmy dalej swoje.
M : Od początku założyłyśmy sobie, że chcemy mieć firmę, w której będzie się dobrze pracowało. Po różnych doświadczeniach pracy w korporacjach, bardzo cenimy sobie pracę w małym zaufanym zespole, z ludźmi których bardzo lubimy i osobiście się przyjaźnimy. Pewnie, że czasem dostaniemy od kogoś „kopniaka” ale i tak warto. Myślę, że doceniają to również nasi autorzy. Bezpośredni kontakt, szybka decyzyjność, pełne zaangażowanie i pasja.
O: Ogromne podekscytowanie, czy książka “chwyci”. Emocje bezcenne.
M : Najwspanialsze w tym wszystkim było to, że doszłyśmy do tego wspólnie. Oczywiście z ogromnym wsparciem ze strony taty, o czym wspomniała już Olga. Z wydaniem książki jest tak, że na samym początku musisz sporo zainwestować, a na zwrot często czekasz bardzo długi czas.
Potrafiłyśmy nie spać całymi tygodniami, żyjąc w transie pomiędzy spotkaniami autorskimi a ustaleniami z dystrybutorami. Dzisiaj do każdego wydania podchodzimy z przygotowanym biznesplanem, ale na samym początku opierałyśmy się bardziej na naszej intuicji niż gotowych scenariuszach. Nie zapomnę historii kiedy jechałam samochodem i musiałam szybko dogadać się z dystrybutorem książki. Zatrzymałam się na pierwszym lepszym przystanku, otworzyłam bagażnik i w nim zaczęłam podpisywać dokumenty, aby jak najszybciej dopiąć ustalenia. Myślę, że miałyśmy bardzo wiele szczęścia do ludzi, którzy nam pomogli. Może widzieli w nas pasję i determinację, więc warto zaryzykować i nam pomóc.
O : Wszystko zaczęło się od literatury obyczajowej i temu na pewno będziemy wierne. Potem stworzyliśmy imprint z kryminałami, by urozmaicić naszą ofertę i spróbować swoich sił w innej kategorii. I znowu się udało. Co będzie następne? Nie wiem. Zobaczymy. Na pewno lubimy wyzwania. Lubimy gdy dużo się dzieje, a nudzie mówimy zdecydowane NIE.
M : Jednak biznes to nie tylko pasmo sukcesów, ale również codzienna ciężka praca i walka z przeciwnościami.
O : Chwile zwątpienia wiążą się z odpowiedzialnością. Póki byłyśmy we dwie, nie czułyśmy aż takiego obciążenia. Teraz, kiedy nasze wydawnictwo zatrudnia ludzi, czujemy się odpowiedzialne za cały zespół. I to jest taki moment, kiedy czujesz, że żarty się skończyły. Nasi pracownicy to również ich rodziny. Zatrudniając ludzi, bierzesz także za nich odpowiedzialność. Warto o tym pamiętać.
M : Tata często nam powtarzał, że najtrudniejsze w prowadzeniu swojej firmy jest zarządzanie ludźmi. Tak mi to utkwiło w głowie, że bardzo długo broniłam się przed zatrudnianiem pracowników. W pewnym momencie było trzeba jednak zrobić ten krok
naprzód. Bez naszego zespołu nie byłoby dalszych sukcesów. Jesteśmy o tym w pełni przekonane.
Trudne w biznesie są również momenty zmęczenia. Obie mamy małe dzieci i prowadzenie rozwijającej się firmy nie jest łatwe. Są dni kiedy człowiek się zastanawia, czy ten pęd jest mu potrzebny.
O : Trzeba sobie w takich momentach szybko zidentyfikować problem i głośno powiedzieć: że za daleko zabrnęłyśmy, by zwolnić i trzeba iść dalej.
M : Mnie najbardziej zaskoczyło to, że tak potrafiłyśmy się z siostrą zgrać w biznesie. Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami, a jednocześnie tak bardzo potrafimy być zgodne. Olga – umysł humanistyczny, ja – ścisły. Okazało się, że taki duet działa.
Szczególnie w chwilach zwątpienia czuję ogromną ulgę, że obok jest Olga. Gdybym prowadziła tę firmę sama, byłoby mi dużo trudniej. Jak coś nie wychodzi, to wiem, że siostra znajdzie wyjście z tej sytuacji. Jest niesamowitą optymistką. Czuję, że razem jeszcze sporo możemy osiągnąć.
O : W biznesie trzeba ryzykować. Nic nie smakuje lepiej niż satysfakcja, że udało się coś, czego tak mocno się obawiałyśmy. Wszystkim doradzam, żeby w chwilach wahania nie tworzyć list “za i przeciw”, bo zwykle argumentów na “nie” jest więcej. Jak się czuje, że to dobra droga, trzeba śmiało na nią wstąpić. Bez ryzyka nie ma sukcesu.
M : Nie ma nic gorszego niż świadomość, że się nie spróbowało. Gdy czuję wewnętrznie, że coś trzeba zrobić, to zbytnio tego nie analizuję, tylko zabieram się do działania.
Olga Reszelska, Maria Stefaniak,
Wydawnictwo Filia
fot. Bartosz Pussak